FAQ   Szukaj   Użytkownicy   Grupy   Galerie   Rejestracja   Profil   Zaloguj się, by sprawdzić wiadomości   Zaloguj     
Ach ten festiwal...

 
Napisz nowy temat   Odpowiedz do tematu    Forum HOBBY-FOR-YOU Strona Główna :: OPOWIADANIA I PROZA
Zobacz poprzedni temat :: Zobacz następny temat  
Autor Wiadomość
Manga
Rozwijający Skrzydła
Rozwijający Skrzydła



Dołączył: 30 Kwi 2006
Posty: 186
Przeczytał: 0 tematów

Ostrzeżeń: 0/3
Skąd: sama nie wiem

PostWysłany: Pon 20:15, 04 Wrz 2006    Temat postu: Ach ten festiwal...

Do napisania tego krótkiego pamiętniczka zainspirował mnie 11 Festiwal Gwiazd, który odbył się w Gdańsku 1-5 lipca 2006. Moje przeżycia, przemyślenia... Zresztą sami zobaczycie.

2 lipca 2006, niedziela, godzina 14.00
Stałam w gigantycznej kolejce. Na programie Festiwalu było napisane: „sesja autografowa gwiazd”, ale każdy spodziewał się czegoś innego. Zacznę od początku.
Weszłam na terytorium zaniedbanej wyspy Ołowianki w Gdańsku. Minęłam Hotel Królewski i budynek główny Filharmonii Bałtyckiej. Wszyscy ludzie gnali w jednym kierunku: przed siebie, więc poszłam za nimi. Przed nami stał facet w białych rękawiczkach, usilnie próbujący przekrzyczeć gadający tłum. Z tego, co usłyszałam, właśnie robił próbę koncertu galowego „Promenada Gwiazd”. Nagle tłum się rozrzedził, a ludzie niemal pobiegli za budkę z napisem „Kasa”. Pobiegłam za nimi, a tam spotkałam opaloną i uśmiechniętą Grażynę Torbicką, którą tłum przycisnął właśnie do ściany w oczekiwaniu na autografy. Doczekałam się i ja (wzięłam jeden dla siostry, pani Grażyna nie miała nic przeciwko temu). Nagle usłyszałam za sobą głosy, aby udać się do budynku głównego Filharmonii. Poszłam tam, przepychając się przez nieokiełznany tłum fanów. Uznałam, że lepiej będzie zająć miejsce jak najbliżej sceny. Weszłam na najwyższe piętro i grzecznie zajęłam miejsce w kolejce. No tak, mogłam się tego spodziewać: setki fanów przyszły tu po autografy swoich ukochanych gwiazd, a co ja tam robiłam? Nie znałam odpowiedzi na to pytanie, ale wyciągnęłam notes i długopis. Około 14:05 przyszły gwiazdy. I to nie byle jakie: Krystyna Janda, Emilia Krakowska, Wojciech Pszoniak i Grażyna Barszczewska. Tłum niespokojnie zaczął napierać na stół, przy którym siedzieli artyści. Próbę okiełznania towarzystwa podjął niezbyt miły pan w granatowej koszulce, który na pierwszy rzut oka sam wyglądał jak fan. Niestety, fani nie dali się podejść tak łatwo. Nawet interwencja Emilii Krakowskiej nie pomogła; dopiero ochroniarze zapanowali nad porządkiem.
I wreszcie… tak, stanęłam przed stołem artystów. Nieśmiało podałam notes uśmiechniętej Krystynie Jandzie. Poprosiłam ją, aby w miarę możliwości przekazała go (notes) dalej. Podpis Grażyny Barszczewskiej uzyskałam bardzo szybko. Niestety, przy stanowisku Emilii Krakowskiej spotkał mnie zawód; aktorka podpisywała tylko „cegiełki” na fundację Ewy Błaszczyk. Mnie to jednak nie zniechęciło, podałam notes Wojciechowi Pszoniakowi. Ten bez mniejszych fochów przyjął notatnik i złożył w nim barwny oraz oryginalny podpis. Do dalszego działania zmotywował mnie jego promienny i szczery uśmiech. Podeszłam więc jeszcze raz do stanowiska Emilii Krakowskiej. Po około 10 minutach czekania wreszcie otrzymałam ostatni, wieńczący mój sukces podpis. Udało mi się. Zgromadziłam cztery podpisy plus jeden dodatkowy. Byłam z siebie dumna. Jednocześnie zniesmaczyło mnie zachowanie Emilii Krakowskiej. Chyba zapomniała o zasadzie: „Artysta dla widza”. Stworzyła natomiast własną: „Widz dla artysty”. Niestety, gwiazdy mają swoje humory i humorki. Do tego trzeba się przyzwyczaić. Po wielkim sukcesie pognałam do domu, bo porządnie zgłodniałam. Niełatwo jest być fanem…

3 lipca 2006, poniedziałek, godzina 14.00
Każdy czuł ogrom presji. Kolejna sesja nie umknęła uwadze łowców autografów, jak i nowicjuszom w tej dziedzinie. Ale znowu zaczęłam obiad od deseru, a nie na tym rzecz polega.
I kolejny spacer na wyspę Ołowiankę, tym razem z siostrą. Swój notes włożyła do plecaka, który dzielnie nosiła przez cały czas. Tym razem od razu weszłyśmy do budynku głównego Filharmonii, na ostatnie piętro. Tłum pognał za nami, a ja trzymałam kurczowo rękę Ani, żeby się nie zgubić. Stanęłyśmy dalej niż dzień wcześniej, ale kolejka szybciej się posuwała niż poprzedniego dnia. W każdym razie wszystko poszło na tyle sprawnie, że ochroniarze nie musieli interweniować. Nawet facet w granatowej koszulce, wyglądem przypominający fana, zamilkł w oczekiwaniu na dalszy bieg wydarzeń. A było coraz ciekawiej.
Oczywiście nikt nie wiedział, kto tym razem będzie podpisywał wszystkie możliwe kawałki papieru. Ale atmosfera była już zupełnie inna. Wszyscy byli rozluźnieni, fotoreporterzy nawet jakby szybciej się uwijali. Artyści nie kazali długo na siebie czekać. Weszli mniej więcej o 14:02. Ustanowili nowy rekord. Tłum niecierpliwie wyciągał szyje. Ludzie z ostatnich miejsc zazdrościli tym, którzy stali w pierwszym rzędzie. Ja kątem oka dostrzegłam tylko Gabrielę Kownacką. Jak zwykle wyglądała pięknie. I nikt nie zaprzeczył. Żałowałam, że nie widzę dokładnie jej oczu, które skrzętnie skryła przed światem za przyciemnianymi okularami. Nie wiedziałam jednak, kto jeszcze zjawił się na sesji. Zaraz moje wątpliwości rozwiał głos kobiety, która wyglądała na animatorkę publiczności, ale może to tylko wrażenie. Po kolei zapowiedziała gwiazdy: Ewę Błaszczyk z córką, Grażynę Wolszczak, Jerzego Zelnika i Gabrielę Kownacką. W tłumie zawitały uśmiechy, bo to chyba było najwięcej największych gwiazd, jak na jeden raz. Kolejka posuwała się, a im bliżej byłam celu, tym bardziej bałam się spotkania z Gabrielą Kownacką. Nie wiem, dlaczego, ale bałam się, żeby nie dać plamy. Nie wypada tego zrobić przed bezapelacyjną damą. Zobaczyłam ochroniarza, który wpuszczał po kilka osób do stołu. Nie dałyśmy się z Anią rozdzielić i już po chwili byłyśmy po tej drugiej stronie.
Kiedy stanęłam już po raz drugi przed tym stołem, nie czułam już takiego stresu, jak przed pierwszym razem. Było mi łatwiej, a zarazem dziwniej się czułam. To tak, jakbym weszła do swojego domu, tylko inaczej umeblowanego. Nie mogę i nie umiem dokładniej opisać tego uczucia. Dałam notes Ewie Błaszczyk, która namalowała mi pięknego kwiatka. Później notatnik przekazałam Grażynie Wolszczak, która zapytała mnie o imię i napisała dedykację. To samo zrobił Jerzy Zelnik. Stwierdziłam, że to w sumie miłe uczucie, kiedy kompletnie obca osoba pisze dla mnie coś specjalnego. Wiedziałam, że Ania już stoi przed Kownacką. I w pewnej chwili aktorka już z Anią rozmawiała, napisała jej specjalną dedykację. W ciągu zaledwie kilkunastu sekund nawiązały coś w rodzaju niteczki porozumienia. Wstyd się przyznać, ale trochę mnie to wkurzyło i ogarnęła mnie zazdrość. Miotały mną sprzeczne uczucia, bo pomimo zazdrości w tym ich dialogu było coś takiego... zabawnego i miłego. Jak się tego słuchało, to można było chwilę odreagować. I w jednej chwili poczułam przypływ sympatii do mojej siostry i przede wszystkim do aktorki. Kiedy Ania odeszła od stołu, przyszła moja kolej. Wzięłam głęboki oddech i podałam notes Kownackiej. Ona go ode mnie odebrała i spojrzała mi w oczy. A jednak nie uniknęłam przenikliwego spojrzenia wielkich, ciemnych oczu, które z tej odległości widziałam bardzo wyraźnie. Było w nich coś takiego tajemniczego, a jednocześnie przyjaznego, jakby chciała powiedzieć: „Nie martw się, będzie dobrze”. Na jej twarzy malował się lekki uśmiech, który po mistrzowsku starała się maskować. Nie wiedziałam przez chwilę, o co jej chodzi, ale później załapałam i powiedziałam, że mam na imię Marta. Napisała mi dedykację swoją piękną kaligrafią. Odeszłam od stołu z Anią i poczułam, że coś mnie od środka wypełnia po brzegi. To było szczęście.
Wyszłyśmy w budynku, podążając Mariną do domu. Ania o czymś mi mówiła, ale do mnie niewiele docierało. Uśmiech nie znikał z mojej twarzy. Mało brakowało, a po moich policzkach popłynęłyby łzy, ale nie rozpaczy, tylko szczęścia. Ktoś kiedyś mądrze powiedział, że łzy szczęścia są słodkie. Szczerzyłam zęby, a ludzie patrzyli na mnie jak na wariatkę. Po raz kolejny stwierdziłam, że niełatwo jest być fanem, chociaż teraz może trochę łatwiej...

4 lipca 2006, wtorek, godzina 14.00
Następna sesja autografowa nie umknęła mojej uwadze. Tym razem poszłam tam z moją ciocią, bo Ani się nie chciało. Od razu wyczułam, że ta sesja będzie jakaś... niezwykła. Na samym początku spotkało mnie miłe zaskoczenie: ciocia wzięła aparat, co pomyślnie rokowało na wyniki sesji. I gdy dochodziłyśmy do budynku głównego Filharmonii, aparat okazał się niezwykle przydatny, bowiem spotkałyśmy Grażynę Wolszczak. Bardzo się spieszyła, ale nie odmówiła mi wspólnej fotografii. Byłam szczęśliwa, a jednocześnie trochę speszona, bo nigdy nie miałam fotki z gwiazdą. Ona się tylko uśmiechnęła i niemal pobiegła do swojego festiwalowego mercedesa. Stanęłam w kolejce, oczywiście przepychając się jak najbardziej do przodu. Miły ochroniarz wpuścił ten rozgorączkowany tłum dopiero równo o 14:00. Wszyscy biegli, żeby zająć miejsca z przodu, a ja się śmiałam do siebie, bo przypomniały mi się słowa Piotra Fronczewskiego jako Jacka z „Rodziny zastępczej” o zakupach. To nie jest ważne, ale też mówił tam o tłumie. Ustawiłam się jeszcze dalej niż poprzedniego dnia, ale kolejka posuwała się jeszcze szybciej niż poprzedniego. Żałowałam, że już nie spotkam Gabrieli Kownackiej i nie spojrzę w te jej bardzo przenikliwe oczy. Zrobiło mi się smutno, ale szybko się opanowałam. Ciocia biegała z aparatem i tylko robiła fotki. Muszę przyznać, że nawet nieźle jej wyszły. I ten sam facet w granatowej koszulce, wyglądem przypominający fana, znowu zaczął mówić o „cegiełkach” na fundację. A później ta sama kobieta, wyglądająca na animatorkę publiczności, zapowiedziała gwiazdy. Kolejno wychodzili: Kinga Preis, Dominika Figurska, Ewa Dałkowska, Arkadiusz Janiczek, Maria Seweryn, Jerzy Łapiński, a za nim jeszcze dwóch facetów- też aktorów, ale zupełnie nie kojarzę, jak się nazywali i gdzie grali. Artyści wyszli najpóźniej ze wszystkich, bo aż o 14:07. Tłum nawet nie napierał na stół, bo miły ochroniarz miał wszystko pod kontrolą i wpuszczał do stołu małe grupki. Przy okazji ciocia spotkała swoją koleżankę z dziećmi- większa, Weronika, weszła przede mnie do kolejki. Znowu poczułam lekki stres, ale dużo mniejszy niż na wcześniejszych spotkaniach. Po kilku minutach byłyśmy z ciocią i Weroniką po drugiej stronie ochroniarza, prawie przy stole.
Bez większej trudności podałam notes Kindze Preis, bo siedziała na samym brzegu stołu. Następnie wręczyłam notatnik Dominice Figurskiej, która z uśmiechem złożyła malowniczy podpis. W tym samym czasie, kiedy aktorka się podpisywała, ciocia biegała z aparatem. Kazała mi specjalnie się ustawiać, ale mi to za bardzo nie przeszkadzało. Później dałam notes Ewie Dałkowskiej, wcześniej wręczając jej notes Ani, która nie przyszła. Aktorka zainteresowała się bardzo zakładką od notesu mojej siostry, ale szybko wróciła do rzeczywistości i się podpisała. Kolejnie przekazałam notatnik Arkadiuszowi Janiczkowi. Niestety, niektórzy aktorzy musieli opuścić zaaferowanych fanów, bo spieszyli się na próby do teatru lub na przedstawienia. W biegu zdobyłam autograf dla Ani od Marii Seweryn i jednego z nieznanych gości, bo mi już się nie zdążyli podpisać. Oczywiście ciocia szalała z cyfrówką. Po udanym połowie zeszłyśmy na dół, a ja czułam się tak bardzo zmęczona, że nawet nic nie miałam siły mówić.
Poszłyśmy pod ten „pomnik” z wszystkimi dłońmi, ciocia robiła zdjęcia. Ale później nastąpiła ciekawa chwila, bo ciocia kazała mi przyłożyć rękę do odcisku Gabrieli Kownackiej. Zrobiłam to, spojrzałam na jej stosunkowo niewielką dłoń i pomyślałam, że ja właściwie miałam wielkie szczęście, że zobaczyłam ją na żywo. Inni marzą o tym latami, a ja mam gwiazdy na zawołanie. W jednej chwili, kiedy milczałyśmy, uśmiechnęłam się sama do siebie. Przypomniały mi się te brązowe oczy, zupełnie jak moje, i ta szczera i zabawna rozmowa mojej siostry z Kownacką. Teraz z ręką na sercu mogę powiedzieć, że ta pani ze szklanego ekranu, co gra w „Rodzinie zastępczej”, jest bardzo miła...

5 lipca 2006, środa, godzina 14.00
Ostatnia sesja... Każdy odczuwał na swój sposób smutek, a jednocześnie radość, że nie będzie już musiał męczyć się długie godziny w kolejce po autograf. Ale zacznę od początku.
Poszłam tam z Anią. Od razu weszłyśmy do budynku głównego Filharmonii, nie musiałyśmy czekać przed drzwiami. Jednak później czekał nas zawód, bo zobaczyłyśmy tłumek już w środku. Ochroniarz cierpliwie czekał do godziny 14:00, a w końcu nas wpuścił. Rozgorączkowani ludzie niemal pobiegli do sali głównej, na górę. Pomimo tego, iż ja sama prawie z Anią biegłam, znalazłyśmy się prawie na samym końcu. Generalnie aktorom się nie śpieszyło. Przyszli o 14:25, tym samym ustanawiając nowy rekord tych spóźnialskich. Facet w granatowej koszulce przypominający fana znowu ględził smętnie o cegiełkach na fundację, a animatorka publiczności już zapowiadała gwiazdy. Kolejno wychodzili: Olgierd Łukaszewicz, Andrzej Strzelecki, Andrzej Chyra, Anna Samusionek i Jan A.P. Kaczmarek. Wszyscy ożywili się nieco przy Andrzeju Chyrze, ale sprawił on wielu fanom wielką przykrość; nie został do końca i zwiał w połowie sesji. Kolejka wcale nie posuwała się szybko do przodu. Musieliśmy czekać chyba z godzinę albo i dłużej. Wszystko za sprawą młodego ochroniarza, który najwyraźniej był przerażony całą sytuacją i wpuszczał bardzo mało osób. W dodatku bardzo dużo ludzi robiło zdjęcia, co też chwilę trwało. Muszę się przyznać, że w ogóle nie miałam tremy, tylko byłam bardzo zmęczona. Ania chyba podobnie. Ludziom było tak niesamowicie gorąco, że wachlowali się wszystkim, czym było można. Szczęśliwcy kupowali zimne piwo, niektórzy też wodę. Aktorzy tylko siedzieli i popijali soki lub inne napoje. W końcu, około 15:10 ochroniarz nas wpuścił.
Jak już wcześniej wspomniałam, w ogóle nie miałam tremy. Rozhisteryzowany tłum nastolatek prawie płakał, kiedy zwiał ich idol, Andrzej Chyra, ale mnie to wisiało. Chodziło mi tylko o to, aby dać notes do podpisania. I podałam go najpierw Olgierdowi Łukaszewiczowi, który podpisał się zupełnie nieczytelnym, malutkim pismem. Następny w kolejce był Andrzej Strzelecki. Później notatnik dałam Annie Samusionek, której powiedziałam też, jak mam na imię. To samo zrobiłam w przypadku Jana A.P. Kaczmarka. Gdy tylko złożył on swój podpis, czym prędzej z Anią wyszłyśmy. Pomimo zmęczenia czułam się szczęśliwa.
Jednak zaraz po wyjściu z budynku przypłynął do mnie smutek. Pomyślałam o tych wszystkich gwiazdach, które być może widziałam pierwszy i ostatni raz w życiu oraz o tych, których nie zobaczyłam. Zaczęłam żałować, że nie przyjrzałam się dokładniej Grażynie Wolszczak, Gabrieli Kownackiej... Tyle rzeczy i szczegółów mi umknęło, a jednocześnie tyle zapamiętałam. Zadałam sobie tylko jedno, już ostatnie pytanie: gdzie ja teraz będę chodzić popołudniami?

To tyle. Tylko tyle i aż tyle. Napisałam ten tekst na forum, chociaż do tej pory nikomu go nie pokazywałam. A teraz czekam na szczerą i surową ocenę...


Post został pochwalony 0 razy
Powrót do góry
Zobacz profil autora
MAG
Administrator
Administrator



Dołączył: 09 Kwi 2006
Posty: 296
Przeczytał: 0 tematów

Ostrzeżeń: 0/3
Skąd: Z odległego, tajemnego krańca Świata

PostWysłany: Czw 15:10, 03 Maj 2007    Temat postu:

Sama nie wiem czemu do tej pory nie skomentowałam twojej opowieści...
Może z lenistwa, bo nie chciało mi sie czytać, a może nie wiedziałam co napisać.
Skoro jednak postanowiłam już coś napisać - to moja opinia:
*Tekst jest bardzo szczegółowy, w pewnych momentach miałam wrażenie, że sama tam jestem wśród tłumu. Taką dokładność się chwali.
*Najbardziej do myślenia dają trzy ostatnie zdania. Wiele osób po takim festiwalu zadaje sobie identyczne pytanie - Dlaczego nie zwróciłem/am większej uwagi na spotkane gwiazdy? Jednak sama obecność w takim miejscu to wielkie przeżycie i wcale nie najważniejsze jest zobaczenie wszystkich gwiazd, wystarczy chociaż jedna - możemy zawsze pomyśleć, że gdybyśmy zostali w domu to nie zobaczylibyśmy nic i ominęły by nas wszystkie atrakcje.
*Ostatecznie postanowiłam postawić ci 5+. Świetny tekst!

Pozdrowienia od Administratora (MAG)


Post został pochwalony 0 razy
Powrót do góry
Zobacz profil autora
Manga
Rozwijający Skrzydła
Rozwijający Skrzydła



Dołączył: 30 Kwi 2006
Posty: 186
Przeczytał: 0 tematów

Ostrzeżeń: 0/3
Skąd: sama nie wiem

PostWysłany: Pią 14:41, 01 Cze 2007    Temat postu:

Dzięki za szczerą i nadspodziewanie wysoką ocenę!Wink Naprawdę nie spodziewałam się, że komuś to się może podobaćWink

Post został pochwalony 0 razy
Powrót do góry
Zobacz profil autora
MAG
Administrator
Administrator



Dołączył: 09 Kwi 2006
Posty: 296
Przeczytał: 0 tematów

Ostrzeżeń: 0/3
Skąd: Z odległego, tajemnego krańca Świata

PostWysłany: Pon 14:49, 04 Cze 2007    Temat postu:

Według mnie takie historia są bardzo ciekawe.
Opisujesz wszystkie wydarzenia i odczucia, a dobry opis potrafi przybliżyć czytelnikowi daną sytuację.


Post został pochwalony 0 razy
Powrót do góry
Zobacz profil autora
Wyświetl posty z ostatnich:   
Napisz nowy temat   Odpowiedz do tematu    Forum HOBBY-FOR-YOU Strona Główna :: OPOWIADANIA I PROZA Wszystkie czasy w strefie EET (Europa)
Strona 1 z 1

 
Skocz do:  
Możesz pisać nowe tematy
Możesz odpowiadać w tematach
Nie możesz zmieniać swoich postów
Nie możesz usuwać swoich postów
Nie możesz głosować w ankietach


fora.pl - załóż własne forum dyskusyjne za darmo
     HOBBY-FOR-YOU: Tu możesz pogadać o wszystkim| - WEJDŹ -     
Powered by phpBB © 2001, 2002 phpBB Group   c3s Theme © Zarron Media
Regulamin